środa, 3 października 2012

Kolejowo

Znowu w pociągu relacji Kraków-Warszawa.Tym razem pociąg bez miejscówek. niesamowite co zaczyna się dziać z ludźmi  kiedy widzą ,że na peronie zbiera się co raz większy tłum.
Ten niesamowicie udzielający się niepokój(kolejny dowód na to,że człowiek jest zwierzęciem stadnym :), nerwowe dreptanie i wielokrotna zmiana miejsca w nadziei, że to miejsce które właśnie wybraliśmy będzie tym, w którym najbliżej nam będzie do drzwi wagonu. Nagle z obcych sobie ludzi zamieniamy się w co raz to bardziej wrogi sobie tłum. Może to dlatego, że jednak koleje nie rozpieszczają nas nadmierną punktualnością i komfortem podróżowania. A może wielu z nas pamięta jeszcze te czasy kiedy pociągi osiągały rekordowe czasy opóźnienia. Pamiętam jak będąc małą dziewczynką wracałam z mamą z ferii zimowych.Jeśli pamięć mnie nie zawodzi była to też wyjątkowo mroźna zima. Na peronie już nawet nie morze, a ocean głów.Nie było skraweczka miejsca nawet na to by postawić bagaże. Pamiętam jak bardzo było mi zimno i panią, która z głośników podawała co raz to bardziej abstrakcyjne liczby i czas opóźnienia pociągu. Jeśli o mnie chodzi był to jakiś rekord...270 minut!!!! I wreszcie stało się..pociąg nadjechał...
Nie przeżyłam wojny a stan wojenny ledwo pamiętam. A walka o przetrwanie kojarzy mi się wyłącznie ze szkołą lub pracą w korporacji. Jednak to co się wtedy wydarzyło to był pogrom!! Wściekły, groźny i zdesperowany tłum rzucił się do drzwi pociągu i porwał nas z taka siłą ,że trzymając się  kurczowo ręki mamy bałam się , że jak nas rozdzielą to już nigdy, przenigdy nie odnajdziemy się w tym koszmarnym chaosie. Moja matka jak dzika lwica zamiast do drzwi rzuciła się w stronę okna i jakby nagle dostała jakichś tajemniczych mocy wsadziła mnie przez okno do przedziału i sama dołączyła tą sama drogą. Do dziś nie umiem sobie przypomnieć jak ona to zrobiła. Nienawistne spojrzenia tych którym nie udało się usiąść, towarzyszyły nam do końca podróży. Awantury i bójki na korytarzu. Jak to mówi dziś młodzież" masakra".
W porównaniu do tamtych czasów nie mam więc prawa narzekać. A jednak ten lęk gdy nadjeżdża pociąg a ludzie ruszają w jego stronę, towarzyszy mi do dnia dzisiejszego. Dlatego stoję sobie spokojnie z boku i czekam aż ta fala się przetoczy ,ludzie dopadną swoich upragnionych miejsc obok okna lub przy korytarzu i dopiero ruszam w stronę wagonu. Tak jest i dziś. Kiedy wszyscy już rozsiedli się wygodnie okazuje się ,że miejsca jest całkiem sporo. Tłum się uspokoił i kołysany rytmem pociągu ucina sobie drzemkę. Siedzę i patrzę przez okno..ciuch ciuch ciuch........
Do zobaczenia na peronie w drodze powrotnej :)

Karla

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz